czwartek, 12 września 2013

Sześć. (część 1)

Perspektywa Harrego.
---
Przyjrzałem się jeszcze raz kartce, na której Alison wypisała wszystkie wiadomości.
3.
Od jakichś dziesięciu lat mężczyzna porywał kolejne dziewczyny i wyniszczał ich psychikę. Sprawiał, że miały ochotę zabijać. Po jakimś czasie wypuszczał je na wolność, a one robiły krzywdę ludziom, dawały innym cierpienie. Gdy policja je znajdowała, mówiły, że po prostu musiały to zrobić. Musiały. Wszystkie umierały po trzynastu dniach więzienia. Myślę... Jestem pewna, że tak naprawdę to one wcale nie miały zamiaru się wieszać. ON zabijał je zanim dojdą do siebie i coś o nim powiedzą.

 ON wypuścił Al na wolność. Alison chce teraz zabijać.
5.
Gdy dziewczyny uciekały od NIEGO, każda z nich znikała na parę miesięcy, nie ma o nich nic gdziekolwiek. Wszystkie stawały się potem maszynami do zabijania. Opracowywały swoje plany do perfekcji, ale nagle dochodził jakiś dodatkowy czynnik. Okazywało się, że jedna z kamer nie wyłączyła się tak jak powinna, albo ktoś zostawił w miejscu zbrodni telefon z włączonym dyktafonem. Zawsze coś im nie wychodziło.

ALison znikła na pół roku, w tym czasie M. wyszkolił ją na zabójcę. Jest w tym wszystkim świetna, praktycznie nie ma szans na przegraną. Tak jak one.

9.
Większość wiadomości dostałam od M. co znaczy, że albo nie wszyscy ludzie JEGO są uczciwi, albo możemy mieć błędne informacje.

Albo Marco cię okłamał, dopowiedział sobie Harry w myślach. Spojrzał uważnie na dziewczynę leżącą teraz na dużym, wygodnym łóżku. Obok niej stał pusty kubek po gorącej czekoladzie, a jej policzki były mocnozaróżowione od gorąca. Śpiąca nastolatka wyglądała niewinnie, ale wbrew wyglądowi, nie miała skrupułów, by zabijać.
Brunet był prawie pewien, że to wszystko jest częścią planu. Zaślepiona gniewem Alison nie myślała o tym, że może być kolejną ofiarą tego mężczyzny. Pasowało WSZYSTKO, a on wcale nie był z tego powodu szczęśliwy. Wiedział, że musi wziąć sprawy w swoje ręce.
Wykręcił numer do zarządu i stanowczo oświadcył, że mają mu koniecznie dać tydzień wolnego i potrzebuje chwili oddechu.
Harry zawsze zbierał haki na tych ludzi i właśnie je wykorzystywał. Spędził ponad dwadzieścia minut opowiadając ludziom wszystko co wie i nie dał im dojść do słowa na dłużej niż parę chwil.
-To dobrze, że się dogadaliśmy. Do zobaczenia.
Chłopak zmęczony usiadł na fotelu. Naprawdę zmęczył się udawadnianiem tym ludziom, że muszą dać mu parę dni wolnego. Co prawda miał nadzieję na więcej, ale jego zawód nie za bardzo mu na to pozwalał. Wynegocjował przynajmniej te 72 godziny dla siebie i Zayna.
Jak na zawołanie brunet usłyszał pokanie do apartamentu. Mruknął i podniósł się, żeby otworzyć drzwi koledze, wcześniej upewniając się, że na razie Malik nie ma szans na odkrycie Alison. Zajrzał przez wizjer i jęknął widząc, że obok mulata stoi jeszcze trzech chłopaków.
- Tak?- otworzył niechętnie drzwi, a oni spojrzeli na niego zaskoczeni. Jego niechęć czuć było na kilometr.
- Wszystko okej, Hazz?- pierwszy odezwał się Lou, ze świadomością, że jemu Loczek nic nie zrobi. Żaden romans, po prostu nastolatek trochę się go bał i miał do Tomlinsona ten szacunek.
- Szczerze mówiąc, było, dopóki nie przyszliście. Jestem trochę zmęczony, w czymś wam pomóc?
- Nie, nie trzeba, po prostu myśleliśmy, że gdzieś a nami wyjdziesz. A jutro?
- Chłopak wziął w rękę kosmyk swoich włosów.
- Wyjeżdżam dzisiaj w nocy. Wracam dopiero w niedzielę. Wszyscy dostaliśmy trzy dni wolnego, nie słyszeliście?
- Wolne? O matko, to świetnie. Idę zadzwonić do Niny!- wrzasnął Niall.
- Spokojnie Horan, to, że dostałeś numer od Nasbitt, nie znaczy, że masz o tym chwaliść się całemu światu nawet jeśli to taka laska.
- Ej, ja tam bym wolał jakąś inną seksowną panienkę.
- Dobra, starczy chłopcy, idźcie do siebie. Ja muszę jeszcze pogadać z Hazzą o Perrie- mruknął Malik uciszając Paynea i Tomlinsona. Jeśli mulat chciał pogadać o swojej dziewczynie, reszt miała się wynosić. Tak brzmiała jedna z ich niepisanych zasad.
- Tak więc, Styles, co próbowałeś przede mną ukryć?- powiedział siadając na dużej, czerwonej kanapie.
---
Wielkie przepraszam, ale to tylko część pierwsza i po prostu zasypiam i nie daję rady pisać. Dzisiaj miałam naprawdę wyczerpujący dzień. Jutro wrzucę drugą część :*

niedziela, 8 września 2013

Pięć.

Hej :) Tak więc jest już piąty i od dziś będą pojawiać się nowe rozdziały. Nie przewiduję częstszego dodawania czy coś, ale zawsze coś się może zdażyć, na przykład dodatki :o Miłego czytania.
---
-Chwilę Paul, muszę się jeszcze wykąpać.- odezwał się pewnym głosem Styles.
-Ugh, no dobra. Za pięć minut widzimy się na dole.
Harry potwierdził i wskazał mi kartkę. Coś na niej nabazgrał i mi ją podał.



Kiwnęłam głową na tak. Chłopak podszedł do mie i pocałował mnie w czoło. Jego usta sformułowały słowo: przyjaciele, po czym poszedł szybkim krokiem do łazienki. Starczyły mu trzy minuty i już go nie było.
Siedziałam sama na łóżku i zastanawiałam się nad tym wszystkim.Jak to się dzieje, że tylu ludzi chce mi pomóc? Przecież nie jestem kimś specjalnym... Mało tego, już niedługo zostanę mordercą.
Właśnie, może powinnam sobie powtórzyć wszystkie wiadomości, których dowiedziałam się o NIM przez te pół roku? Napiszę wszystko i przy okazji Hazza to ogarnie, bo wcześniej powiedziałam mu tylko najważniejsze fakty.
Tak więc:
 
  1. ON tak naprawdę nazywa się Charles Youth, ma 32 lata i jest seryjnym mordercą. Gdy miał siedem lat, jego siostra zginęła w wypadku. Ja szczerze w to wątpiłam.
  2. Gdy miał 16 lat, zabił swojego ojca, który... wcale się nad nim nie znęcał. Okazało się, że ON sam robił sobie krzywdę tak, by wyglądało jakby zrobił to jego ojciec. Chłopak znalazł się w więzieniu, z któregó uciekł po trzech tygodniach. Miał ludzi wszędzie.
  3. Od jakichś dziesięciu lat mężczyzna porywał kolejne dziewczyny i wyniszczał ich psychikę. Sprawiał, że miały ochotę zabijać. Po jakimś czasie wypuszczał je na wolność, a one robiły krzywdę ludziom, dawały innym cierpienie. Gdy policja je znajdowała, mówiły, że po prostu musiały to zrobić. Musiały. Wszystkie umierały po trzynastu dniach więzienia. Myślę... Jestem pewna, że tak naprawdę to one wcale nie miały zamiaru się wieszać. ON zabijał je zanim dojdą do siebie i coś o nim powiedzą.
  4. Wiek porwanych wynyosił 15-20 lat. Każda z nich była brunetką. Tak jak siostra Charlesa.
  5. Gdy dziewczyny uciekały od NIEGO, każda z nich znikała na parę miesięcy, nie ma o nich nic gdziekolwiek. Wszystkie stawały się potem maszynami do zabijania. Opracowywały swoje plany do perfekcji, ale nagle dochodził jakiś dodatkowy czynnik. Okazywało się, że jedna z kamer nie wyłączyła się tak jak powinna, albo ktoś zostawił w miejscu zbrodni telefon z włączonym dyktafonem. Zawsze coś im nie wychodziło.
  6. Ja doszłam do tych informacji w pół roku, co znaczy, że nie można liczyć na policję. Oni na pewno o wszystkim wiedzą, ale nic nie robią. ON ma tam ludzi... i to sporo.
  7. Był organizatorem wielu zamachów, przez niego zginęły tysiące ludzi, ale robi to na tyle podstępnie, że ludzie nie widzą powiązań tak oczywistych jak te same plany zamachów, dokładnie wyliczone godziny, których suma zawsz ewskazuje trzynaście.
  8. Gdy próbowałam znaleźć jego zdjęcia, znalazłam jego zdjęcia z ostatnich kilku lat. Wyglądał... wyglądał jakby to nie był ten sam człowiek. Mało tego, w zależności od daty wrzucenia do sieci zdjącia, porwane dziewczyny właśnie tak go opisywały. Jakby to nie był ten sam człowiek. To nie mógł być ten sam człowiek! Miał różne kształty twarzy, inne blizny. Jakby to byli aktorzy grający tę samą postać,. jakby prawdziwy Charles tylko planował, a jego podwładni robili to, co każe.
  9. Większość wiadomości dostałam od M. co znaczy, że albo nie wszyscy ludzie JEGO są uczciwi, albo możemy mieć błędne informacje.
  10. NIE MA ŻADNYCH ZDJĘĆ CHARLES'A SPRZED DZIESIĘCIU LAT, GDY ZACZĘŁY SIĘ PORWANIA DZIEWCZĄT. NIE WIADOMO, KTÓRY Z NICH TO ON.
---
Perspektywa Styles'a
Przez cały dzień myślałem o Al. Czy nie dała się złapać, co robi, jak ma zamiar dalej pracować. Kiedy wracaliśmy naszym autem do hotelu pod którym znajdował się wielki tłum fanek, jęknąłem.
- Co jest miśku, nie masz ochoty na spotkanie z dziewczynami?- usłyszałem głos Tomlinsona.
- Nie tyle nie mam, co muszę pilnie iść do pokoju- powiedziałem i mentalnie dałem sobie z liścia. Co oni teraz pomyślą?
- Po co?- poczułem na sobie podejrzliwe spojrzenie Zayn'a. Ugh, nie znoszę tego, że ten chłopak zawsze widzi więcej, niż bym chciał. Jeśli skłamię, on od razu to wyczuje.
Posłałem mu znaczące spojrzenie pod tytułem: Nie mów im, że kłamię, potem ci wszystko wyjaśnię.
- Muszę do toalety... Tak na poważnie- mruknąłem. Oczywiście wszyscy zaczęli się śmiać, łącznie ze świetnym aktorem Malikiem.
- Polecisz do pokoju, a my zajmiemy się directioners, dobra?- zapytał mnie Liam.- Ale pamiętaj, że po niejtórych rzeczach trzeba myć ręce.
Ach, nie ogarniecie, długa historia. Opowiem wam kiedy indziej, to dość osobiste.
- Wielkie dzięki chłopcy- uśmiechnąłem się i wysiadłem z samochodu, żeby przejść się do tylnego wejścia hotelu. Dotarłem w końcu na swoje piętro i postanowiłem przekonać się, czy Alison jest odpowiednio przygotowana. Po cichu dotarłem do swojego pokoju i otworzyłem go przesunięciem karty. Dźwięk otwierającego się zamka był jedynym alarmem dziewczyny. Jest na tyle przebiegła, że zdąży się ukryć?
Wszedłam do pokoju i rozejrzałem się uważnie. Żadnych oznak obecności jakiegokolwiek człowieka.
-Swietnie Al, możesz wyjść- powiedziałem głośno, ale nie otrzymałem odpowiedzi. Przejrzałem pomieszczenie jeszcze raz, a mój wzrok utknął w otwartym oknie przy schodach przeciw pożarowych. Szybko tam podeszłem i przez nie wyjrzałem. Zachodzące słońce padało mi wprost na twarz, więc zmróżyłem lekko oczy. Po chwili ujrzałem chowającą się za następnym oknem Al.
- Hej kocie, jak tam?- odezwałem się i wyszedłem do niej na zewnątrz.
Alison stała ze wzrokiem wpatrzonym w martwy punkt. W swojej ręce kurczowo trzymała dużą kartkę zapełnioną starannym pismem.
- Oni tu byli Harry. Nie widzelli mnie, ale tutaj byli i wiedzą, że jeden z was mi pomaga.
     

wtorek, 3 września 2013

Już niedługo!

Hej :)
Chciałam tylko napisać Wam, że posty pojawiać się będą w: czwartki i niedzielę.
Te czwartkowe będą krótsze, ale za to w weekendy znajdziecie napraaaaawdę długie rozdziały... Jeśli zapomnę dodać w czwartek, to nowy pokaże się w sobotę... No cóż, gdybym nie miała tylu lekcji, na pewno bym pisała więcej, ale...
Tak więc do zobaczenia w niedzielę:)

I wieeeelki dzięki dla wszystkich, którzy skomentowali ostatni rozdział, a w szczególności dla Camille x, autorki sheneedstobefree.blogspot.com Naprawdę nie spodziewałam się żadnych kom i jesteście cudowni, nawet Ci, którzy nie komentują ;)
---
@wiki_is_real

niedziela, 1 września 2013

Cztery.

(Dla przypomnienia, wszystko dzieje się w lipcu 2014)

- Jestem pewien, że wszystko pójdzie dobrze. Jesteś moją najlepszą uczennicą- powiedział Marco.
- Jestem twoją jedyną uczennicą- odpowiedziałam z uśmiechem.- Ale dziękuję, jeszcze nigdy nie spotkałam takiej osoby jak ty.
- Nie ma sprawy. To, co zrobił ci ten człowiek nie może ujść mu płazem. Rozumiem twoje uczucia i będę ci pomagał do samego końca, a jeśli coś ci się stanie, sam go zabiję. Masz moje słowo.
- Dziękuję- powiedziałam łamiącym się głosem i przytuliłam go. Nigdy nie używaliśmy takich gestów, ale chciałam, żeby wiedział ile to dla mnie znaczy. Ten czterdziestolatek sprawił, że jestem inną osobą. Potrafię wszystko, co on, tylko trochę gorzej. Umiem sprawić, żeby ludzie robili wszystko, co im powiem, umiem myśleć dwa razy szybciej niż inni. Umiem poruszać się bezszelestnie i zabijać.
- Dobra, starczy tych czułości. Musisz się przygotować. Już dzisiaj dowiemy się jak potoczy się dalej twoje życie- mruknął.
Oderwałam się od czterdziestolatka i kiwnęłam głową. Udałam się do pomieszczenia obok i rozejrzałam uważnie.
Od jakiegoś czasu tutaj mieszkałam. Na komodzie stały tylko dwa zdjęcia. Jedno z nich
przedstawiało moją cudowną rodzinę, której już nie ma. Zawsze, gdy na nie patrzyłam, przypominałam sobie, po co tu jestem. Przed oczami miałam moment, gdy znalazłam ich ciała.
Drugie zdjęcie przedstawiało Liama i jego byłą dziewczynę, Danielle. Dlaczego byłą? Znalazłam parę artykułów
, dziewczyna po prostu nie chciała już spotykać się z Li. Było to trochę podejrzane, dlatego udałam się do jej domu i znalazłam to, czego potrzebowałam. ON groził jej śmiercią.
Ten psychol postanowił zaleźć teraz za skórę Liamowi? Gdzie tam, po prostu dowiedział się, że żyję. Teraz próbuje dokończyć dzieło przy okazji robiąc krzywdę Payne'owi.
Skontaktowałam się z Dan i po paru tygodniach stała się moją informatorką. Oczywiście nie kontaktowała się z One Direction, bo oni od razu wygadaliby się Paulowi. Pisała z ludźmi, którzy byli z chłopcami w trasie. Styliści, ochroniarze, dźwiękowcy, oj tak, Danielle miała kontakty.

Oderwałam wzrok od zdjęć. Na moim łóżku leżał czarny kombinezon naszykowany specjalnie na dziś i zapełniony plecak. Szybko się przebrałam i spojrzałam w lustro. ,,Obsługo hotelu Marriott Bristol Royal, już niedłogo rozpęta się piekło" pomyślałam i wyszłam z pokoju.
---
Gdy weszłam do hotelu oknem w łazience, już słyszałam zamieszanie. Miałam dokładnie trzy minuty, żeby trafić do odpowiedniego korytarza. Przemieszczałam się szybko, omijałam ludzi którzy co chwilę obok mnie przebiegali. Nic nie widziałam, zresztą jak wszyscy, ale miałam mocno wyczulone zmysły dzięki wszystkim ćwiczeniom z moim nauczycielem.

Dotarłam do wielkiej sali balowej, to tutaj odbywało sie przyjęcie maskowe. Ci bogaci, nieroztropni ludzie jeszcze nie wiedzieli, że przestał działać prąd i nikt nie może jak na razie na to nic poradzić.
Szybko przebrałam się za drzwiami w czarną sukienkę i związałam z tyłu głowy maskę. Schowałam swój plecak w pomieszczeniu dla personelu, do którego zajrzą najszybciej za dwie godziny.

Przemieszczałam się po sali spokojnie, aby nie zwracać na siebie uwagi. Uśmiechałam się do ludzi, którzy robili to samo. Wmieszałam się w tłum i powoli wychodziłam na zewnątrz. W pewnym momencie minęłam nawwet mojego Liasia, ale teraz był mi potrzebny ktoś inny.
Harry.
Kurcze, mam mało czasu, a on jest mi cholernie potrzebny.
Nie wiem czemu Marco kazał mi się skontaktować akurat z nim, ale chyba Styles jest jednym z jego podopiecznych.
- Mógłbym zatańczyć z piękną panią?- usłyszałam za sobą zachrypnięty głos.
Odwróciłam się do chłopaka i skinęłam głową. Zdjął z mojej twarzy maskę, po czym położył ręce na mojej talii, a ja objęłam jego szyję.
- Cześć, Alison. Wyjaśnisz mi w końcu, dlaczego M. kazał mi się skontaktować i co do cholery tu robisz?
- Może się za wami stęskniłam- mruknęłam.- Udajmy się w bardziej ustronne miejsce, dobra?
Chłopak zaśmiał się delikatnie.- Taka propozycja od pięknej kobiety? Oczywiście jestem na tak.
- Głupi zboczeniec- powiedziałam do siebie.
- Uważaj, do kogo to mówisz- powiedział tak cicho, że ledwie usłyszałam.- Jestem tutaj twoim jedynym sojusznikiem. Tylko ja stanę po twojej stronie, jeśli coś pójdzie nie tak.
Uśmiechnełam się promiennie.
- Nic nie pójdzie nie tak, Harry.

- To może powiesz mi o co chodzi? Marco nie prosi mnie nigdy o pomoc ot tak.- powiedział, gdy skończyliśmy tańczyć, a ja znowu założyłam maskę.
Przeszliśmy się chwilę, aż doszliśmy na skraj posiadłości. Dalej nie bylo ludzi i zamieszania. Usiadłam na trawie nie zwracając uwagi na sukienkę. Gdy Harry znalazł się obok, opowiedziałam mu wszystko. O porwaniu, żyletce, sylwestrze, mojej współpracy z M, który powiedział, że mam całkowicie zaufać Styles'owi. Jak to ujął: ,,Jeśli zataisz cokolwiek przed Hazzą, nasza wspólpraca zostanie zerwana."
- Dowiem się, kim jesteś, że Marco tak ci ufa?
- Oj nie wiem, nie wiem.- spojrzałam na niego zabijającym wzrokiem- Wyluzuj trochę, żartowałem- szturchnął mnie lekko.- Jestem jednym z jego uczniów. Co jakiś czas uczy kolejną osobę wszystkiego i sprawia, że ten ktoś pozostaje jego dłużnikiem do końca życia. Jest manipulantem, ale nikomu to nie przeszkadza, bo pomaga nam zawsze, gdy potrzebujemy.
- Ach- odetchnęłam- Czyli jeśli poprosił cię o pomoc mi, ty mi pomożesz?
- Nie mam innego wyjścia. Tak więc- wstałał z ziemi- Musimy dokończyć nasz plan.Idź się przebrać w ten strój seksownej sprzątaczki- zaśmiał się.
- Idiota- mruknęłam, ale na moich ustach też można było dostrzeć lekki uśmiech.

Gdy już wyszłam z pokoju dla personelu, Harry na mnie czekał.
- Plan czas zacząć- zaśmiał się i do mnie podszedł. Jego głowa wylądowała tuż przy mojej.
- Ja... ugh, nie dam rady cię pocałować. Jesteś taka biedna, może wymyślimy coś innego?
Uff, to bardzo dobrze. Marco strasznie się upierał, żebym przeszła z nim do pokoju całując się i nie za bardzo miałam cokolwiek do powiedzenia.
- Dzięki Bogu, może po prostu się w ciebie wtulę i będziemy wyglądać jakbyśmy po prsotu byli zmęczeni?
- Tak, to świetny pomysł. Chodź na ręce i wtul się we mnie, w razie czego powiem, że śpisz i nie będziesz musiała pokazywać twarzy.
- Okej, tylko błagam, nie upuść mnie.
- Nie spadniesz, obiecuję.
Podeszłam do chłopaka, który bez problemu mnie podniósł. Pachniał czekoladą i przypominał mi mojego tatę, który zawsze robił mi ją na wieczór, gdy nie mogłam zasnąć.
- Dziękuję jeszcze raz, Styles.

---

Perspektywa Harrego.

Alison miała poczekać u mnie i gdy Liam wróci, udać się do niego i reszty. To była już końcówka planu.
Ale gdy wziąłem dziewczynę na ręce i po drodze spotkałem Zayn'a, nawet nie usłyszałem jej szybszego bicia serca. Dopiero u mnie w pokoju, gdy chciałem ją postawić na ziemi, zorientowałem się, że zasnęła.
Położyłem ją na łóżku i zamknąłem drzwi wejściowe, żeby nikt nie wszedł bez pukania i jej nie zobaczył.
Spojrzałem jeszcze raz na dziewczynę. Jak to możliwe, że przydarzyło jej się coś takiego? Ja już dawno bym nie wytrzymał...
Wtedy podjąłem decyzję, muszę jej pomóc na miarę własnego życia. Ta dziewczyna musi znaleźć mężczyznę, który jej to zrobił. Jeśli ktoś będzie próbował wbić jej sztylet w serce, stanę przed nią i przyjmę cios na siebie.
Tak, Morco nauczył mnie prawdziwej lojalności. A ja zdecydowałem, że od dziś jestem lojalny tylko Alison.

---

Perspktywa Alison.
Obudziłam się... Obudziłam się? Natychmiast podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Styles, idioto, co się stało?- powiedziałam do siedzącego na fotelu chłopaka.
- No... Zasnęłaś i nie chciałem cię budzić, więc...
- Człowieku!
- Spokojnie, nic się nie stało, nikt cię nie poznał w korytarzu. Nie złość się, Alis...
Chłopak przerwał w pół zdania. Oboje usłyszeliśmy ciężkie kroki na korytarzu, idące w stronę pokoju Stylesa. Nasze oczy skierowały się w stronę drzwi. Po chwili ktoś zaczął pukać.
- Hazza, wstałeś? Niedługo masz próbę, musisz się zbierać- usłyszeliśmy. Mężczyzna nacisnął klamkę, ale drzwi były zamknięte.- Harry, otwieraj te drzwi!- usłyszeliśmy krzyk Paula.

----------------

I to tyle, mam nadzieję, że się podobało, ale wg mnie akcja idzie za szybko. W następnym rozdziale postaram się dać więcej opisów i wyjaśnień, bo trochę to zagmatwałam.

Do zobaczenia w... nie wiem, jutro dostanę plan i napiszę w jakie dni będę dodawać ;)

xx