3 komentarze = nowy rozdział
Alison's pov
- A... Alison?- coś we mnie pękło. Samo to, że mnie rozpoznał wiele dla mnie znaczyło.
- Liam- rzuciłam się na niego i objęłam z całej siły. Tak mi go brakowało... Ale to nieważne, teraz chłopak jest w niebezpieczeństwie!- To się stało, Liam! On zabił wszystkich! A teraz chce zabić ciebie!
- Jeszcze raz, Alison, coś się stało?- powiedział tuląc mnie do siebie.
- On... Porwał mnie. Opowiadałam mu o wszystkim i o tobie też. Trzymał mnie jakimś domku, a dziś... On wszystkich zabił! Mamę, tatę, Caroline! Liam... On chce, żeby nie było przy mnie nikogo i zdaje sobie sprawę z tego ile dla mnie znaczysz. Musisz uciekać, on chce zrobić ci krzywdę!
- Jezu- mruknął chłopak.- Al, idź położyć się do mojego pokoju. Spróbuj zasnąć, a ja załatwię jak najszybszy wyjazd.
- Twoja rodzina też na razie powinna zniknąć...
- Dobrze, zajmę się tym. Alison... Wszystko będzie dobrze. Uwierz mi.
- Mhm.
- Więc teraz idź.
Udałam się do beżowego pokoju, który d mojej ostatniej wizyty nie zmienił się ani trochę. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam kilka naszych zdjęć. Moich i Liama. To znaczy, że może wcale nie zapomniał do końca. Może po prostu nie mógł się ze mną spotkać?
Podeszłam do białej komody i wyjęłam przydużą na mnie koszulkę chłopaka. Szybko sukienkę, którą miałam na sobie od ponad dwóch miesięcy. Okropnie śmierdziała, zresztą nie dziwię się...
Włożyłam na siebie ubranie Payne'a i poszłam spać.
Gdy ponownie otworzyłam oczy, na dworze było już ciemno. Zwlokłam się z wygodnego łóżka i poszłam zobaczyć co dzieje się u innych. Wyszłam z pokoju i zauważyłam Li rozmawiającego z kimś przez telefon oraz siedzących na kanapie Geoffa, Karen, Caroline i Ruth. Wszyscy się do siebie przytulili. Widząc ich zdałam sobie sprawę, że to wszystko przeze mnie. Zaczęłam się cofać pod wpływem emocji. Niestety nie zauważyłam stolika za mną i przez przypadek stłukłam wazę. Pięć par oczu natychmiast zwróciło się w moją stronę.
- Ja... Przepraszam. Przepraszam za wszystko.- powiedziałam szeptem i zaczęłam podnosić kawałki porcelany. Bez wątpienia dużo to kosztowało. Kurde.
W pewnym momencie podeszła do mnie Caroline. Zdziwiłam się, bo nigdy nie miałyśmy dobrego kontaktu. To z Ruth się przyjaźniłam.
Dziewczyna kucnęła obok mnie i pomogła sprzątać.
- Alison... Czemu on chce zabić Liama?- powiedziała miękko.
- On... Wie ile znaczy dla mnie twój brat. Li był i jest dla mnie bardzo ważny. A On chce sprawić, żebym nie miała nikogo.
- Czemu ci to robi?
- Nie wiem. Po prostu mnie porwał. Kazał oglądać... nieważne. Ale wiem, że wszyscy musicie wyjechać. Długo spałam?
- Nie, jest ciemno, bo zbliża się burza. Ponoć przyszłaś tutaj jakieś czterdzieści minut temu. Hej, będzie dobrze. Chodź tutaj.- starsza kilka lat dziewczyna wzięła nie w ramiona i zaczęła głaskać po głowie.- Pamiętam jak byłaś mała i musiałam cię tak uspakajać gdy pierwszy raz pokłóciłaś się z Liamem- zaśmiała się cicho.
- Pierwszy i ostatni. Nigdy więcej nie było między nami najmniejszej sprzeczki...
- A to co się stało jak już dostał się do X Factora?- zdziwiła się/
- A co się stało? Po prostu przestał się do mnie odzywać. Ostatni raz widzieliśmy się dzień przed kastingiem.
- Jesteś pewna? Pamiętam jak płakał przez kilka dni.
- Nie mam pojęcia co mogło się stać...- nagle zagrzmiało i praktycznie w tym samym momencie błysnęło. Podskoczyłam w objęciach dziewczyny.
- Nadal boisz się burzy?
- Mhm.
- Rozmawiaj ze mną, wszystko będzie dobrze.
Rozmawiała z nią może trzy minuty, gdy Liam oznajmił, że musimy jechać. Spojrzałam jeszcze raz na rodzinę Payne'ów. Bali się, ale starali tego nie okazywać.
Caroline odsunęła się ode mnie, ale nadal trzymała mnie za rękę. Burza była naprawdę mocna, dawno czegoś takiego nie widziałam.
Wszyscy szybko się ubrali, tylko ja zostałam w koszulce chłopaka i nie do końca wiedziałam co ze sobą zrobić.
- Chodź Alison, dam ci coś do ubrania... Będzie dobrze.- powiedziała Car.
Z jej pokoju wróciłam już w płaszczu i ciepłych spodniach. Cała rodzina wzięła ze sobą plecaki, domyślam się, że z jedzeniem i ciuchami.
Gdy Geoff otworzył drzwi, dmuchnął w nas mocny wiatr. Wyglądało to jakby zaraz miało zacząć się tornado. Jak najszybciej udaliśmy się do sporego, ośmioosobowego samochodu. Pan Payne odpalił silnik i zapalił światła. I wtedy wszyscy Go zobaczyliśmy. Stał kilka metrów od samochodu z tą przeklętą siekierą i machał nią na nas jakby chciał się przywitać. Byłam pewna, że ma uśmiech na twarzy.
Świadomość, że cały czas był obok a y go wcześniej nie widzieliśmy była... przerażająca. W każdej chwili mógł nas zaatakować, ale tego nie zrobił. Chciał się nad nami poznęcać.
Poczułam mocne szarpnięcie samochodu do tyłu.
- Jezu... to on?- zapytała Karen.
- Tak... a tą siekierą zabił moją rodzinę...
- Schhhh, będzie dobrze. Al, spójrz na mnie- zaczęła do mnie mówić Caroline. Zaglądnęłam w jej niebieskie oczy i od razu się uspokoiłam. Znowu wtuliłam się w siedzącą obok dziewczynę.
- Alison... Wytłumaczysz mi co się dzieje? Kim on dla ciebie jest? I czemu chce zabić MNIE?
- On... Gdy mnie porwał, na początku było bardzo źle. Potem zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Opowiedziałam mu o tobie i naszym wspólnym dzieciństwie, o tym jaki byłeś i nadal jesteś dla mnie ważny. Dzisiaj... postanowił zemścić się za to, że uciekłam. Zabił moją rodzinę i zostawił kartkę, że ty jesteś następny... Liam, dlaczego mnie zostawiłeś?- powiedziałam z płaczem.
- Ja... Nie mogę ci powiedzieć. Jak będzie spokojnie to pogadamy, okej?
- Mhm.- mruknęłam.- A gdzie jedziemy?
- Do Londynu. Tylko... Nie wiem co z tobą. Mogłabyś przez kilka dni zamieszkać z kimś z mojego zespołu? U mnie w domu nie będzie miejsca, a przecież do siebie nie wrócisz...
- Nie mogę zamieszkać z twoimi kolegami... Narażę ich.
- Nasze mieszkania w Londynie są dobrze chronione, tylko nie będziesz mogła za bardzo wychodzić za posesję. Nie chcę, żeby coś ci się stało.
- Ja... Dobrze.
- Podzwonię po nich i zapytam się który cię przyjmie, a ty na razie odpoczywaj.
- Pewnie- powiedziałam i zamknęłam oczy. Zasnęłam w ramionach Caroline....
~~~
- Alison- poczułam jak ktoś mną szturcha- Alison...
- Tak?- otworzyłam swoje duże, brązowe ślepia.
- Płakałaś przez sen, więc cię obudziłam. No i już jesteśmy pod domem przyjaciela Liama, Nialla.
- A gdzie reszta?
- Poszli się przywitać z Horanem. Ja chciałam jeszcze pogadać z tobą. Wiem, że nigdy nie utrzymywałyśmy ze sobą kontaktu i byłam zdecydowanie inna niż Ruth i Li, ale pamiętaj, że zawsze możesz ze mną pogadać. Pewnie trochę czasu obie spędzimy w Londynie, więc zawsze możesz do mnie zadzwonić czy coś. Dasz sobie radę? Ja przecież mogę przez kilka dni zamieszkać w hotelu, a ty z Daddy'm.
- Nie, naprawdę jest okej. Dam sobie radę. Tylko przypomnij mi jak się nazywa ten jego kolega...
- Niall. Na pewno się zakolegujecie, jest naprawdę miłym dzieciakiem. Zawsze uśmiechnięty i rozgadany, polubisz go. Wszyscy go lubią. Dobra, idziemy?
- Pewnie.
Wysiadłyśmy z samochodu. Rozejrzałam się po miejscu w którym się znajdowałyśmy. Zielony ogródek, huśtawka, miejsce na ognisko. Piękne miejsce, pewnie gdyby nie... to, czułabym się tutaj szczęśliwa.
- Carol... Ja chyba jednak nie dam rady. A co, jeśli on wróci? Jeśli on mnie znajdzie i zrobi coś złego tobie, twojej rodzinie i temu chłopkowi? Nie chcę, żebyście cierpieli. Wystarczy, że ja to robię.
- Hej, będzie dobrze. Tak mi przykro z powodu twoich bliskich, ale jestem pewna, że oni są tutaj z tobą. Patrzą na nas i chcą, żebyś walczyła. Liam dzwonił już na policję, teraz ty musisz wkroczyć do akcji. Musimy sprawić, żeby ten mężczyzna poszedł do pudła i nie wyszedł. Alison, musisz walczyć. Zaufasz mi? My damy sobie radę, chcemy tylko TWOJEGO szczęścia.
Akurat gdy dziewczyna przestała mówić, zadzwoniła jej komórka. Od razu nacisnęła zielony przycisk i przyłożyła ją do ucha. Przez chwilę słuchała głosu po drugiej stronie, po czym podała mi telefon mówiąc, że to do mnie.
- Halo?
- Chyba nie myślałaś, że mi uciekniesz? Nie martw się kotku, ja znajdę cię wszędzie, wyjazd do Londynu nic nie da. Nie jestem sam, moi znajomi już cię obserwują. Zresztą wyjrzyj za bramę, Alison.
Niepewnie podeszłam tam, gdzie mi kazał. Po drugiej stronie ulicy stał około czterdziestoletni mężczyzna. Skinął głową w moją stronę.
- Poznaj Paula, on popilnuje cię do czasu, gdy nie przyjadę do ciebie. Zresztą zobacz, już idzie.
Nagle mężczyzna podszedł szybko do bramy i otworzył ją wpisując kod.
- Witaj Alison, wydaje mi się, że spędzimy ze sobą trochę czasu.
- Paul, co tu robisz?- usłyszałam zza siebie. Niewątpliwie był to głos Caroline.
- Wy... Wy się znacie?
- No pewnie, to ochroniarz chłopców. Znając życie będzie obok ciebie 24/7, ale nie martw się, muchy by nie skrzywdził.
Mężczyzna zaśmiał się.
- Tak, muchy by nie skrzywdził. Tylko szkoda, że nie wiesz jak może skrywdzić mnie- szepnęłam. Nikt nie usłyszał.
---
Edited
Siostry Liama tak naprawdę nazywają się Ruth i Nicole, ale drugie imię jest dla mnie po prostu niewygodne. Dlatego na potrzeby opowiadania (czy raczej dla mojej wygody) zmieniłam to.
Nicole=Caroline :)
+ Dziękuję wszystkim, którzy to czytają, to wiele dla mnie znaczy <3
Jejku, z Paulem nie spodziewałabym się tego :o
OdpowiedzUsuńnie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału, trzymasz w napięciu : D
//sheneedstobefree.blogspot.com
Awww, dziękuję za komentarz :) I już się zabieram za czytanie twojego bloga <3
Usuń